Założyłem twittera… ot tak, po prostu :) Z facebookiem jest inaczej. Mam wrażenie, że pochłonie mi on resztę wolnego czasu. Przeglądanie zdjęć z wakacji koleżanki, której nie widziałem od lat, czy śledzenie lajków stron mangi, której nie cierpię, wydaje się nie mieć sensu. Może kiedyś się skuszę, ale ustalenie mocnego filtra na spam od znajomych będzie pierwszą rzeczą, jaką zrobiłbym w serwisie Zuckerberga.
Twitter wydaje mi się być inny. Nie dostajesz zaproszeń od znajomych, śledzisz kogo chcesz, Twój profil ogranicza się do imienia, nazwiska oraz jednozdaniowego opisu o sobie – tyle, i w zupełności wystarcza. Jak najczęściej chciałbym tweetować z telefonu. Twitter dostarcza świetną aplikację na androida. Robisz zdjęcie sytuacji, w której właśnie się znajdujesz, piszesz dwa, trzy słowa i Twój tweet jest już w sieci. Zdjęcie automatycznie pojawiło się w serwisie twitpic i skrócony link wylądował w treści tweeta. Wczoraj własnie tak zrobiłem, kiedy zabolała mnie cena kilograma cukru w markecie na literę T. Ten sposób publikacji bardzo przypadł mi do gustu.
Nie zamierzam publikować bezsensownych tweetów w rodzaju „jestem w starbucksie :-)”. Mobilność ma mi pozwolić publikować treści, których nie dałoby się tweetnąć siedząc przed ekranem komputera.
Zapraszam do obserwowania mojego profilu @_fones. Jeśli nie macie konta na Twitterze, możecie śledzić mnie przez RSS. Kilka ostatnich tweetów możecie obejrzeć w ramce obok.
PS. Gdybym wiedział, że „twit” znaczy „dureń”, konto założyłbym sobie o wiele wcześniej.