Niszczarka Cię odstresuje

Kiedy byłem jeszcze małym chłopcem, zawsze marzyłem o tym, żeby mieć niszczarkę. Wielokrotnie karmiony amerykańską telewizją nie raz widziałem pocięte krawaty w głupkowatych komediach. Coś musiało w tym być, bo często na niszczarkach właśnie można zauważyć ostrzeżenie przed „zbyt długimi” krawatami.

W związku z tym, że coraz częściej jestem na coś wkurzony – szczególne podziękowania dla EryGSM oraz mBanku – postanowiłem przeciwdziałać i kupić sobie coś, co pozwoli mi się błyskawicznie odstresować – tak, właśnie kupiłem niszczarkę ;]

Sprzęt nie jest tani, a w dodatku do wyboru za tę samą cenę (w Saturnie), miałem dużą i małą wersję fellowes shreddera. Wybrałem małą, „kieszonkową”, widoczną na zdjęciu, której pojemnik wystarczy podobno na 40 zniszczonych arkuszy A4. Wydajność akurat mnie najmniej interesuje – nie produkuję zbyt dużo dokumentów.

Pewnie zastanawiacie się, co mogę mieć do ukrycia?  Wydruki z banku, wydruki z bankomatów, potwierdzenia płatności kartą, dokumenty od wypłaty i wiele innych ciekawych rzeczy, które nie chciałbym, aby wpadły w niepowołane ręce. Zasada jest prosta: jeśli na czymś jest moje nazwisko albo znajduje się na tym samym stosie dokumentów, w których co najmniej jeden zawiera moje nazwisko, należy wszystko zniszczyć ;]

Przy okazji dowiedziałem się ciekawej rzeczy na temat niszczenia dokumentów. Jest 5 poziomów bezpieczeństwa, tzw. DIN, regulowanych normą DIN32757.  Moje cudo kwalifikuje się na poziomie 3, co oznacza, że szerokość ścinki nie powinna być większa niż 2 mm, a powierzchnia – większa niż 320mm^2. Powiem szczerze, że ścinki są chyba troszkę większe, niż zakłada specyfikacja. Dla porównania: poziom 6 to ścinki o powierzchni mniejszej niż 10mm^2 :) Więcej informacji znajdziecie na wikipedii.

Polecam wszystkim, czasem zestresowanym, pracownikom korporacji ;]

Linki: